Kolejny dzień zaczęłam od pobudki o 5:30!! Dlaczego te meczety tak wyją? Na szczęście później bez problemu znowu zasypiam...
Muszę powiedzieć, że moja opina, opinia moich rodziców i moich znajomych o Turcji i Turkach jest całkiem inna niż rzeczywistość. Oczywiście nie znam wszystkich ludzi, generalizuje na podstawie współlokatorów i ich opinii i opowiadań. Po pierwsze muszę przyznać, że nasi współlokatorzy są naprawdę super. Począwszy od tego jak się nami opiekują, skończywszy na tym, że zrobią wszystko o co poprosimy. Może kiedyś to przeminie, ale teraz jest świetnie. Codziennie się pytają czy nie jesteśmy głodne, czy chcemy coś dopicia (jak jesteśmy gdzieś poza domem). Jak robią coś do jedzenia to pytają się czy nie chcemy też. Ponad to przepuszczają nas przodem (kto powiedział, że Turcy nie szanują kobiet?), noszą nam zakupy ;) i generalnie są bardzo bardzo mili!
Dzisiaj jest pierwszy dzień szkoły. Ale podobno wcale nie ma zajęć, więc wybraliśmy się na kampus po 12 ;) Kampus jest ogromny, jeździ się po nim minu busem! Zaczęliśmy od kafeterii - faceci jedli śniadanie, bo wstali bardzo późno, a my popijałyśmy wodę, bo jest nadal bardzo gorąco. Po przerwie poszliśmy do biura erasmusa. Porozmawiałyśmy z odpowiedzialnym za nas facetem (nawet nie wiem kto to). W sumie to my mało mówiłyśmy, wszystko załatwiał za nas Emir ;). Dostał od niego jakieś nazwiska naszych koordynatorów i popytał się o ważne sprawy. Następnie poszłyśmy do koordynatora, który wysłał nas do faceta, który zajmuje się programem studiów. Miał sprawdzić czy te przedmioty, które wybrałyśmy są w języku angielskim. Okazało się z żadne nie jest... i klapa. Chociaż nie do końca. Z późniejszych rozmów z Emirem, okazało się, że spróbują otworzyć dla nas coś po angielsku (lekcje indywidualne kilka razy) lub wymyślą inną opcję - dostaniemy książki w języku angielskim, przeczytamy i napiszemy esejik na wymyślony temat. Za ten wysiłek dostaniemy ocenki ;) Całkiem fajna sprawa - siedzieć w domu i czytać książki. Współlokatorzy mieli rację - erasmusi tutaj nie studiują, oni mają pół roku wakacji! Zobaczymy jak to wyjedzie wszystko jutro, ale gdyby nie Emir same nie wiedziałybyśmy gdzie pójść, z kim zagadać i co powiedzieć ;) Dzięki Ci Panie z tak świetnego i przystojnego współlokatora. Po załatwieniu spraw poszliśmy znowu do kafeterii na coś zimnego do picia. I tak minęło pół dnia, aż zrobiłyśmy się głodne. Wróciłyśmy do domu i usmażyłyśmy pierś z kurczaka. Dobry obiadek podany razem z sałatką rosyjską. Wieczorem wyciągnęłyśmy Emira do centrum, na spacerek. Opowiadał nam o jego podróżach (był w Belgi na erasmusie i zwiedził dużo krajów europejskich), o kulturze tureckiej, o różnicach między krajami. Spacerowaliśmy i poznawałyśmy drogę prowadzącą do najważniejszych miejsc w mieście. Zaszliśmy na lody, później do sklepów po drobiazgi. Nareszcie kupiłam sobie poduszkę!!! Kosztowała 7,5 LT. Całkiem niedrogo. Po przyjściu okazało się, że stypendium będzie wypłacone z opóźnieniem ponad tygodniowym. Na szczęście mamy jeszcze trochę pieniędzy - mieszkanie już zapłacone! Zostaje tylko na jedzenie i dojazdy na kampus... Dlaczego on musi być AŻ tak daleko??