Ja i moja koleżanka wyruszamy na erasmusa do Trucji. Spędzimy tam jeden semestr szkolny - około 4 miesięcy. Jesteśmy pełne obaw i nie chcemy jechać - ale jest już za późno...Umowa podpisana, wiza załatwiona - choć z tym były największe problemy, ale od początku...
W piątek wróciłyśmy z Rodos. Zmęczone, a wręcz wykończone. W poniedziałek pojechałyśmy do Wrocławia, do szkoły podpisać umowę, załatwić dokumenty, a później do Warszawy do ambasady tureckiej. We wtorek rano dojechałyśmy do Warszawy (9 godzin autobusem). Trafiłyśmy niemal bez problemu do ambasady. Kolejka była nieziemska, a co najgorsze przyjmowali dokumenty, ale wizę wydawali z opóźnieniem. Nam kobieta powiedziała, że mamy zgłosić się aż w piątek!!! (w piątek mamy wylot z Berlina) Ubłagałyśmy panią, że będzie gotowa na czwartek. Czyli czeka nas ponownie powrót do Warszawy.
W czwartek wstałam bardzo wcześnie rano ok.4:30. Najpierw do Wrocławia autobusem, później pociągiem do Warszawy. Popołudniu byłyśmy już w Warszawie. W drodze do ambasady byłyśmy zmartwione, zdenerwowane i zestresowane, miałyśmy obawy czy dostaniemy wizę, czy będzie gotowa na czas...
W ambasadzie utworzyła się spora kolejka, a pani z okienka, tak po prostu je zamknęła. Dopiero po godzinie otworzyła je ponownie i zaczęła wydawać wizy. JEST!! Udało się, jedziemy w podróż...